Dzisiaj zobaczcie kolejną część przepięknej miłości Magdy i Erica….

 " I gdyby nie pewien szalony pomysł przyjaciółki Magdy, to pewnie żadne z nich nie wiedziałoby o swoim istnieniu aż do teraz. Poznali się najprościej mówiąc…przez Internet. Magda, fotografka, leciała niedługo później na zdjęcia do Paryża, o czym wspomniała Ericowi. Po wylądowaniu czekał na nią powitalny SMS i…chęć spotkania.

Zobaczyli się jeszcze tego samego wieczora i…przez kolejne 10 dni pobytu Magdy w Europie, byli praktycznie nierozłączni. Eric przyjeżdżał w przerwie na lunch po Magdę swoim motorem, zabierał do uroczych paryskich kafejek, odbywali romantyczne przejażdżki motorem po Montmartre, Le Marais, Champs Elysees…. następnie odwoził ja z powrotem do hotelu, i ponownie spotykali się w porze kolacji… I tak przez wszystkie te dni. Ostatniego wieczora, żegnając się, powiedzieli sobie “do zobaczenia”, bo już wtedy czuli, ze szerokość oceanu nie będzie dla nich przeszkoda, aby kontynuować “związek”, choć wtedy żadne z nich jeszcze głośno o tym nie mówiło. Przez kolejne tygodnie żyli od rozmowy do rozmowy, czasem przez telefon, czasem via Skype, a juz po kilku miesiącach Magda zamykała swoje kilkuletnie nowojorskie życie, pakowała meble na statek i pakowała kartony. Destynacja: Paryż.
   Tak mijały wspólne miesiące, pierwszy rok związu, potem druga rocznica, następnie pojawił się mops Eliot, chwile później pierwsze rozmowy dotyczące planowania ślubu… Wybrali Izrael.

Z góry założyli, ze nie chcą wielkiego przyjęcia, a standardowe śluby w Izraelu to średnio 300 i więcej gości. Tego właśnie chcieli uniknąć.

  Ich szczególny dzień miał być przede wszystkim dla nich, dla najbliższej rodziny i przyjaciół. Z ludźmi, którzy będą tam dla nich, z nimi, a nie z przypadkowymi gośćmi, których często imion nawet się nie zna. I wieczorem, po zachodzie słońca, w ogrodzie, na świeżym powietrzu. O pogodę w Izraelu nie trzeba się przecież martwic ! A co najważniejsza, spora cześć rodziny mieszka właśnie tam. Dodatkowi goście przylecą z Francji, z Polski, nawet z Tajlandii czy Japonii oraz USA. Przy okazji – będzie to dla nich podróż z wypoczynkiem, przecież plaże Tel Avivu aż proszą o wakacje w tym właśnie miejscu.

  Pierwsza myśl: znaleźć tzw. wedding planner. I wklepane w wyszukiwarkę internetowa słowa: "English French speaking wedding planner in Israel”.
Poszło szybko ! Pierwsza pozycja, Kim Bulow (www.kimbulow.com). Kim jest anglojęzyczna, pochodzi z Nowej Zelandii, od dziecka mieszka w Izraelu, a jej firma zajmuje się eventami, ślubami, designem, wszystko to właśnie w Izrael. Pierwszy mail i od razu odpowiedz. Płynność porozumienia spowodowała, ze współpraca przy organizacji tak szczególnego dnia była sama przyjemnością. Ustalone barwy, styl, wszystko w lekko rustykalnym, vintage stylu i jak najmniej sztuczności. Punkt główny: luz. I żeby wszyscy goście dobrze się tam czuli.

   Ślub odbył się w Moszawie Ginaton niedaleko miejscowości Lod.
Na ceremonie zaślubin przyleciał naczelny Rabin Polski Michael Schudrich, który prowadził całość w języku angielskim oraz aramejskim i hebrajskim.
Magda i Eric stali pod tradycyjna chupa przyozdobiona w tym szczególnym dniu białym materiałem oraz kwiatami.
Było tradycyjne zakrycie twarzy panny młodej welonem (bedeken), podpisanie aktu ślubnego – niezwykle ozdobnego, pełnego barw i wzorów – tzw. ketuby, oraz chyba najbardziej znany element zaślubin: zbicie kieliszka, a następnie życzenia MAZEL TOV !"

Ciekawi jesteście jak wyglądało wesele? 

Na to będziecie musieli poczekać do następnego wpisu:) 

cdn…. 

pozdrawiamy 

Konsultantki ślubne Perfect Moments 

zdjęcia: Cheu http://www.supanit.net
Carolina Evanno http://www.carolinaevanno.net

A w Izraelu…. kolejna część pięknej historii Magdy i Erica, którzy pobrali się w Izrealu